sobota, 26 grudnia 2015

lekarze

Jeśli chodzi o sam staż, to wygląda on bardzo różnie, ale generalnie słabo. Moim zdaniem (i doświadczeniem) najwięcej wnosi fakt (współ)odpowiedzialności, bo najbardziej motywuje do samokształcenia. Pomoc „starszych kolegów” sprowadza się raczej do wyręczania ich z papierologii. Z pewnością jest to ważna umiejętność, ale powiedzmy szczerze – jeśli nie idzie w parze ze zdobywaniem doświadczenia klinicznego, to jest to spychologia a nie nauka. W kraju w którym mieszkam jest taka „porada medyczna przez telefon”. Porady 24/7 udziela doświadczona pielęgniarka. Po podaniu symptomów radzi czy sprawa wymaga natychmiastowej wizyty na pogotowiu, u lekarza, może poczekać do jutra czy nic poważnego. Pewnego razu mimo niegroźnych objawów, skierowała nas natychmiast do pogotowia, żona miała sepsę.
Myślę że coś takiego odciążyłoby polską Służbę Zdrowia i zapobiegło nadużywaniu pogotowia.
Pomijając rzeczywiste motywy zmian w systemie kształcenia lekarzy (tu w pełni się z Panem zgadzam) uważam, że samo skrócenie studiów wszystkim wyjdzie na lepsze. Skrócenie pierwszych lat studiów oznacza, że student szybciej zobaczy pacjenta i wcześniej będzie budował swoje doświadczenie kliniczne. Przedmioty podstawowe są ważne, ale chyba przesadzono z ich ilością, tym bardziej że 99% studentów medycyny zostanie klinicystami, a nie stricte naukowcami. To czego studenci naucza się na 6 roku stażo-studiów (nie wiem jak to się dokładnie nazywa) nadal zależy od samych studentów oraz od ich „starszych kolegów”.
Co ze stażem zrobi PiS pewnie najbardziej zależy od tego, co zrobiło z nim PO oraz jakie są polityczne koszty majstrowania przy stażu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz